AKTUALNOŚCI

Agnieszka Radwańska - Tenisowy Turniej Miast

Agnieszka Radwańska: „W damskim tenisie więcej się dzieje”

O wpływie tenisa profesjonalnego na amatorski, kobiecej odsłonie białego sportu oraz jego nieprzewidywalności rozmawia z Lechem Sidorem Agnieszka Radwańska, finalistka Wimbledonu 2012, wiceliderka rankingu WTA, zwyciężczyni kończącego sezon turnieju WTA Finals w 2015 roku.

 

Lech Sidor: Agnieszko, spędziłaś pół życia na korcie, ale jestem ciekaw, czy miałaś kiedyś styczność z tenisem amatorskim?

Agnieszka Radwańska: Od dawna uważam,  że jedno z drugim, tzn. profesjonalny i amatorski sport mocno się łączy. Sukcesy naszych graczy inspirują Polaków do uprawiania tej dyscypliny. Jest mnóstwo projektów, w których zachęcamy dzieci i młodzież do wzięcia rakiety tenisowej do ręki. Powstaje coraz więcej klubów i szkółek tenisowych. Tenisowy Turniej Miast jest doskonałym uzupełnieniem całej tej układanki. Stwarza bowiem namiastkę prawdziwej, profesjonalnej rywalizacji, a przy tym promuje sport, zdrowy tryb życia oraz walkę z przeciwnikami w duchu fair-play. Oby podobnych inicjatyw było coraz więcej.

L.S.: Łukasz Kubot wspominał o pomyśle łączenia w pary deblowe amatorów z byłymi profesjonalistami lub nawet bezpośredniej rywalizacji między nimi. Czy według ciebie to dobra formuła?

A.R.: Wielokrotnie grałam z amatorami i wiem, jakich dostarcza to im emocji. Zarówno tym początkującym, jak i tym bardziej zaawansowanym. To co jest jednak najbardziej istotne w takich pojedynkach to świadomość dzielącej ich różnicy. Zauważyłam, że podczas takich spotkań wielu bardziej zaawansowanych amatorów pokłada nadmierne nadzieje w swoje możliwości i po zejściu z kortu czuje się przygnębionych wysoką porażką. Prawda jest taka, że nie przekroczymy pewnego poziomu, jeśli nie trenuje sportu od dziecka. Grając z zawodowcami trzeba mieć dystans do siebie i cieszyć się przede wszystkim grą, bez nastawiania się na wynik za wszelką cenę.

L.S: Zostańmy na chwilę przy kobiecym tenisie, szczególnie że mocno przybywa pań amatorek. Co i czy w ogóle trzeba coś zrobić w kwestii promocji tenisa w wykonaniu płci pięknej?

A.R.: Sądzę, że tenisa damskiego nie trzeba promować, obroni się sam.  Wiem, z autopsji, że na pewno więcej się w nim dzieje niż w męskim. Tenis w naszym wydaniu jest bardziej nieprzewidywalny, a po uczestniczkach można spodziewać się naprawdę wszystkiego. Często do ostatniej piłki nie możemy być pewni końcowego wyniku, co generuje dodatkowe emocje. A jeśli chodzi o łączenie tenisa męskiego i żeńskiego to tego typu mariaż trwa już na poziomie zawodowym. Mam na myśli odbywające się na początku każdego roku zawody United Cup. Na krajowym podwórku taka formuła mocno wybrzmiewa z LOTTO SuperLIGI czy premierowej odsłony Tenisowego Turnieju Miast, czyli ogólnokrajowych rozgrywek dla amatorów.

L.S.: Dziękuję za rozmowę!